Od razu po przybyciu do swojego pokoju w internacie ogarnęło go wrażenie przepychu. Podczas swojej wędrówki przez wszystkie miasta nie był nigdy w żadnym domu i mimo niewielkości tego pokoju, czuł w sobie odrobinkę... wewnętrznego spokoju którego od dawna nie czuł. Wie, że przybycie tutaj to głównie walka o przetrwanie, nauka by potem znaleźć pracę, jednak ten pokój dał mu świadomość posiadania czegoś na własność... Koniec dorywczej pracy, bijatyk z pijakami z baru i szarych łez otaczających go ludzi, którzy tak jak on nie mieli co z sobą począć.
Stanął na środku pokoju i od razu zaczął... myć okno przez które od teraz zaczął patrzeć codziennie...
Po skończonej pracy na jego twarzy pojawił się uśmiech, pobawił się trochę swoim szalikiem i powiedział - W końcu... - co ma nieskończenie wiele znaczeń...