Felice
Wiek : 30 Reputacja : 3
| Temat: Bezkres głupoty ludzkiej - czyli wypociny Fel. Nie Lut 17, 2013 9:56 pm | |
| Bry. Idąc na pierwszym krokiem Gab'a też postanowiłam, że założę swój wątek i będę tu wrzucać od czasu do czasu moją twórczość w postaci prozy(krótkiej, bo tylko opowiadania), lub fotografii wykonanych przeze mnie, A więc zacznijmy czymś stosunkowo krótkim, jak na miarę moich możliwości: UWAGA! Tekst jest nieco brutalny i pełny krwi. Jeśli nie chcesz czytać, nie musisz. - Spoiler:
Opadła na chłodną posadzkę, mając przed oczami ciemność. Wypuściła ze świstem powietrze, starając się powstrzymać od płaczu. Zgubiła część siebie i nawet nie wiedziała kiedy dokładnie. Spojrzała na blade dłonie naznaczone krwią. Dopiero teraz dotarło do niej co właśnie zrobiła. Popękane usta rozchyliły się, jednak żaden głos nie wydobył się spomiędzy nich. Jej ciało wstrząsnęły spazmy płaczu i przerażenia. Zakrwawiona żyletka z głośnym brzęknięciem spadła na kafelki, rozpryskując czerwoną posokę wokoło. Stało się. Sama do tego doprowadziła. Przygryzła wargi, nerwowo kiwając głową, jakby miało to pomóc w zapomnieniu czy zmienieniu biegu wydarzeń. Ból. Czuła ból pulsujący w środku. Tego drugiego bólu – fizycznego, nie odczuwała, był dla niej nieważny pomimo tego, iż całą wewnętrzną część ręki miała poprzecinaną licznymi ranami, z których krew leniwie wypływała, by następnie móc opaść na wyprostowane kolana również oznaczone cięciami. Spojrzała na kończyny, napawając się ich widokiem. Szaleńczy uśmiech wpełzł na jej twarz, lecz za chwilę ustąpił miejsca niememu krzykowi, wołaniu o pomoc. Zacisnęła powieki, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej ponownie wyciągnęła dłoń po żyletkę. Obróciła ją kilkakrotnie w palcach, a następnie przyłożyła do nadgarstka. Szybkim acz zdecydowanym ruchem przejechała po dłoni. Uniosła ostrze, obserwując świeżo rozciętą ranę. Czuła ulgę, dreszcze rozchodzące się po całym ciele, ekstazę, którą z lubością się upajała. Ból z początku nie do zniesienia teraz był nieodłącznym elementem rytuału. Pulsował, rozchodząc się po całym ciele. Był piękny, wręcz sprawiał przyjemność. Z uśmiechem na ustach znosiła kolejne etapy. Czuła krew płynącą przez całe ciało wraz z cierpieniem, które nadawało temu wszystkiemu niemy rytm. Przyczyniała się do własnej samozagłady, autodestrukcji, którą samowolnie puszczała. Pozwalała jej zawładnąć nad całym ciałem i duszą. Wiązała koniec cienką linią. Ale trwała.
| |
|